Pani Joanna… pierwsza osoba, od której uczyłam się standardów zarządzania, gdy zacząłem moją pierwszą pracę. Pierwsza praca, w której drugiego dnia usunąłem z komputera całe półroczne sprawozdanie z działalności firmy, a które to miało w ciągu dwóch tygodni trafić na ręce prezesa. Okazało się, że komputer to nie taka prosta zabawka jak mi się wydawało. Zwłaszcza, że przez 2 semestry podczas zajęć grałem tylko w grę komputerową. Wyrzuciłem, jednym niefortunnym kliknięciem na klawiaturze pracę kilkunastu działów. Myślałem, że jest to zarazem drugi i ostatni dzień mojej pracy. Moja szefowa najpierw sprawdziła wszelkie możliwości – wezwała informatyka z firmy, a potem z zewnątrz. Żaden nie potrafił odzyskać danych. Następnego dnia czekała na mnie rano z wersjami roboczymi, które zebrała. „Panie Andrzeju wszystkim zdarzają się niepowodzenia. Ważne, żeby potrafić i chcieć je naprawić. Mam nadzieję że jest pan ambitnym człowiekiem i nie podda się pan teraz. Ma pan 10 dni na przepisanie wszystkiego od nowa, w razie gdyby pan potrzebował pomocy, jestem do dyspozycji”. Zaskoczony byłem spokojem i pełnym opanowania głosem. Zaimponowało mi takie podejście. 9 dnia gdy oddawałem przepisane sprawozdanie dostałem feedback: „Panie Andrzeju podczas rozmowy rekrutacyjnej wywarł pan na mnie bardzo dobre wrażenie. Jest pan rzeczowy, konkretny oraz kontaktowy i z poczuciem humoru co jest bardzo istotne w warunkach naszej pracy. Niestety pański błąd mógł narazić cały dział na poważne konsekwencje i utratę zaufania wobec naszych kompetencji. Na szczęście sprostał pan zadaniu i zrobił to pan w bardzo szybkim czasie, co niesamowicie doceniam. Na przyszłość, jeśli czegoś pan nie wie proszę konsultować swoje działania ze mną. Chętnie pomogę”.
Później dowiedziałem się że Joanna wiele rzeczy robiła zostawiając sobie czas na nieprzewidziane sytuacje. Nikt Joanny nie uczył reguły 60:40, metod zarządzania czasem, ani tym bardziej motywacji czy udzielania informacji zwrotnej pracownikowi. Pewne cechy tak przydatne menadżerowi miała wrodzone.
Teraz prowadzę szkolenia z udzielania informacji zwrotnej. W jednym z projektów, moim zadaniem było jeździć z menadżerami i sprawdzać jak umiejętności nabyte podczas szkolenia wdrażane są w codziennej pracy. Przed spotkaniem z pracownikiem ustaliliśmy jeszcze raz schemat rozmowy. Najprostsza metoda kanapki to krytyka podana w sposób łatwy do przyjęcia przez pracownika. Informacje niewygodne, wymagające poprawy, powiedziane są w środku rozmowy. Pozytywny początek i koniec sprawiają, że pracownik czuje się doceniony. Pracownik przyzwyczajony był do modelu rozmowy stosowanej dotychczas: negatyw – negatyw – „kiedy to w końcu zrozumiesz” – plan naprawczy. Był więc mocno zaskoczony gdy usłyszał od menadżera: „Zauważam pozytywne zmiany w twoich działaniach…” . Obserwowałem na początek zaskoczenie, a na koniec rozmowy uśmiech zadowolenia z tak przekazanej informacji. Niestety uśmiechnięty pracownik podczas rozmowy oceniającej był również zaskoczeniem dla menadżera, z czym ten sobie nie poradził. Rozmowa na koniec wyglądała więc następująco:
„Praca, którą wykonałeś nad tym klientem podobała mi się. To wymagający klient, a jednak tobie się udało.”
I tu właśnie pojawił się uśmiech pierwszy raz docenionego za działanie pracownika. Kilka sekund ciszy. U pracownika wzrasta poczucie wartości u menadżera poczucie spadku autorytetu twardziela. Przerywa, więc tę krótką aczkolwiek błogą chwilę:
„Tak udało się. Ale … do pewnego momentu. Bo jak można było nie zaproponować jeszcze tego jak miałeś go już w garści!”
Po czym przyjął swoją naturalną postawę i kontynuował rozmowę wg sprawdzonego przez siebie schematu. Nic nie wnoszącą oprócz własnej satysfakcji.
Trener Akademii Biznesu MDDP